Przemysław POWIERZA
Tax Partner w RSM Poland
Nie ma chyba w tej chwili bardziej medialnego podatku niż VAT. I to wcale nie z tego powodu, że stawka jest bardzo wysoka (23% to „przejściowa” podwyżka, która trwa zaledwie chwilę, bo od 2011 roku), a z tego, że mnóstwo tego podatku wycieka. Komu? Nam wszystkim – i to zarówno tym obywatelom, którzy są bardziej świadomi faktu, skąd się biorą pieniądze na drogi, szkoły, teatry, muzea, lotniska, policję, straż pożarną, ba – nawet na pensję dla miłego urzędnika, jak i tym, którzy w ogóle o tym nie myślą. Kupują w sklepie bułkę z VAT, ale nigdy nie widzieli nawet deklaracji VAT-7, podobnie jak nie słyszeli o tym, żeby w państwowej kasie kiedykolwiek zabrakło – bo państwo przecież zawsze ma.
Otóż ma tylko wtedy, gdy sprawnie ściąga podatki. VAT jest jednym z tych, które zapełniają budżet w sporej części – według danych Ministerstwa Finansów w roku 2016 VAT zapełnił budżet w ponad 40% (uzyskaliśmy łącznie z tego podatku 126,6 mld złotych). Gdy ktoś z tej puli zaczyna kraść i to na dużą skalę, to można się szybko spodziewać poważnych problemów. Kryzys finansów państwa jest zmorą zarówno tych rządów, które lubią dużo i głośno rozdawać, jak i tych, które stabilny dobrobyt budują na rozsądnych oszczędnościach. Sęk jednak w tym, że to nasze wspólne pieniądze, choć zarządzane przez urzędników. Mamy więc prawo oczekiwać, aby nie pozwolili nas okradać.
Gdy zatem słyszymy, że tyle i tyle przeprowadzono kontroli, że tyle i tyle wyłudzeń VAT udało się udaremnić – powinniśmy spać spokojnie. No, może niektórzy z nas po cichu się zdziwią, że nie mówi się w ogóle, ile wyłudzonego VAT udało się odzyskać. Sęk jednak w tym, że możemy spać spokojnie, dopóki to nie u nas ktoś zacznie szukać wyłudzeń. Tak, u rzetelnych, uczciwych podatników. Jak to możliwe?
Wyobraźmy sobie taką oto sytuację: zapraszamy na biznesowe spotkanie do ekskluzywnej restauracji obiecującego kontrahenta. Dobrze się z nim dotąd rozmawiało, wydaje się kompetentny, ma nienaganne maniery, ubrał się stosownie do okoliczności. W tej modnej restauracji spotyka się wielu znanych ludzi biznesu. Nagle okazuje się, że mniej więcej w połowie spotkania nasz gość znika bez śladu. Zdążył jednak zamówić (oraz zjeść i wypić) najdroższe dania i napoje. Kelner oczywiście nie wyobraża sobie, żebyśmy nie zapłacili za całość, zresztą głośno z nami o tym dyskutując. Wyłudzenie posiłku? W naszym towarzystwie? Cóż, płacimy skwapliwie, bo nie wypada dalej się spierać. Stolik zamówił, stolik płaci. Zresztą wszystko słychać i co inni sobie o nas pomyślą…
To oczywiście tylko niewinna scenka – szkoda jednak, że można ją odnieść do kilku zupełnie poważnych spraw z zakresu wyłudzania VAT i tego, jak sobie z tymi przestępstwami radzi nasza Krajowa Administracja Skarbowa.
Ale o tym już w kolejnym materiale na blogu.