Czy chińska gospodarka najgorsze ma już za sobą? Jak z kryzysem radzi sobie mały, prywatny biznes, a jak duże spółki z udziałem skarbu państwa? Czy polscy przedsiębiorcy powinni czerpać z chińskich doświadczeń, przygotowując się na kolejne etapy pandemii?
O tym,
- jak firmy z Chin odpowiedziały na drugą falę koronawirusa,
- jak chińska technologia może wesprzeć firmy w Polsce w wychodzeniu z kryzysu,
- dlaczego niektóre branże są lepiej przygotowane i bardziej odporne na zawirowania rynkowe,
- co wspólnego mają ze sobą polskie i chińskie firmy rodzinne, a także
- jakie możliwości stwarza dla Polski dywersyfikacja geograficzna produkcji oraz jakie są plany na inwestycje zagraniczne inwestorów z Chin
rozmawiają eksperci RSM Poland – Krzysztof CIESIELSKI, M&A and Corporate Advisory Director i Sebastian GOSCHORSKI, Business Development Partner, Head of China Desk.
Prowadzący
UWAGA! Treści prezentowane w niniejszym nagraniu nie stanowią oferty nabycia akcji lub innych instrumentów finansowych. Nie stanowią one również rekomendacji dla jakichkolwiek działań związanych z nabywaniem lub zbywaniem instrumentów finansowych. Opisy produktów/usług przedstawione w niniejszym nagraniu nie stanowią oferty w rozumieniu art. 66 Kodeksu cywilnego i mają wyłącznie charakter informacyjny.
Niniejsze nagranie nie stanowi podstawy do uznania jego adresatów za klientów RSM Poland z uwagi na fakt jego odsłuchania oraz nie stanowi podstawy do zawarcia umowy lub powstania zobowiązania po stronie odbiorcy. Prezentowane treści nie stanowią porady inwestycyjnej, prawnej lub podatkowej, ani też nie wskazują, że jakakolwiek inwestycja lub strategia jest odpowiednia w sytuacji danego inwestora.
Prezentowany materiał został przygotowany wyłącznie w celach informacyjnych i nie może być traktowany jako oferta lub rekomendacja do zawierania jakichkolwiek transakcji. RSM Poland nie ponosi odpowiedzialności za konsekwencje decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym nagraniu. Uważa się, że każdy, kto odsłuchuje prezentowany materiał, zgadza się z treścią powyższych zastrzeżeń.
Transkrypcja:
Krzysztof CIESIELSKI:
Dzień dobry Państwu. Za tej strony Krzysztof CIESIELSKI, M&A and Corporate Advisory Director w firmie RSM Poland. Jest ze mną Sebastian Goschorski. Cześć Sebastianie.
Sebastian GOSCHORSKI:
Cześć, witam serdecznie. Z tej strony Sebastian GOSCHORSKI, Business Development Partner, Head of China Desk.
Krzysztof CIESIELSKI:
Dziś chcielibyśmy poruszyć temat chińskich inwestycji i tego, jak wygląda sytuacja w Chinach po koronawirusie. Sebastianie, czy według Ciebie coś się zmieniło? Jak dzisiaj wygląda sytuacja w Chinach w związku z COVID-19?
Sebastian GOSCHORSKI:
Powiedzmy, że sytuacja jest bardzo dynamiczna. Pierwsza fala koronawirusa uderzyła parę miesięcy temu. I, de facto, zakończyła się. Chiny ogłosiły wielki sukces informując, że tego wirusa już u nich nie ma. Przy czym fala nadciągnęła do Europy. Teraz mamy do czynienia w Chinach z drugą, ponieważ odnotowane zostały kolejne przypadki zachorowań, szczególnie w Pekinie. Być może skala nie jest zbyt duża, aczkolwiek jest to jednak kolejna fala, co powinno nam uzmysłowić – a szczególnie firmom, którym wydaje się, że już najgorsze za nimi – że jednak może mieć miejsce sytuacja, kiedy wirus uderzy ponownie. I w związku z tym byłoby dobrze przygotować się do tej sytuacji i przemyśleć, co robić. Istotną rzeczą jest to, że możemy spojrzeć na rynek chiński i czerpać z jego doświadczenia, ponieważ Chińczycy już tego doświadczyli, już to przeszli, podzielili się tym, jak to u nich wyglądało – jak się z tym czuli, w jaki sposób firmy przetrwały. Myślę, że trzeba z tego doświadczenia skorzystać.
Krzysztof CIESIELSKI:
W W takim razie jakie są chińskie doświadczenia związane w koronawirusem, które mogłyby być cenne dla polskich firm?
Sebastian GOSCHORSKI:
Tego jest dosyć dużo. Rynek chiński pokazał, że tak naprawdę te problemy, których my doświadczamy teraz w Europie, oni już przeszli. Są one bardzo podobne, zbliżone. Szczególnie, jeżeli mówimy o prywatnym, małym biznesie, ale również o większych spółkach – na przykład należących do skarbu Państwa, czy tych z dominującym udziałem skarbu Państwa. I tu myślę, że warto byłoby skorzystać z chińskiego doświadczenia. Są to przede wszystkim doświadczenia związane z tym, w jaki sposób przygotować się, organizować swoją pracę w czasie trwania pandemii oraz jak zareagować w sytuacji, kiedy mogę już wrócić do pracy na pełnych obrotach.
Krzysztof CIESIELSKI:
Chiny to kraj, który jest bardzo wysoko rozwinięty. Dysponuje bardzo rozwiniętą technologią. I tutaj pojawia się pytanie: jak technologia może wspomóc polskie firmy, korzystając z przykładów firm chińskich? Co możemy takiego wykorzystać? Jaką technologię z Chin?
Sebastian GOSCHORSKI:
Faktycznie Chiny, jeżeli chodzi o rozwój technologii, są bardzo wysoko rozwinięte. Bardzo dużo nowoczesnych technologii jest obecnie testowanych. Na przykład mamy do czynienia z sytuacją, gdy w Europie rozmawia się o block chain, a niektóre banki czy też instytucje finansowe próbują to testować. Natomiast w Chinach testy wyglądają w taki sposób, że umożliwia się korzystanie z tej technologii praktycznie całej prowincji, która ma kilka milionów mieszkańców, więc jest to ciekawe. Jest to dosyć standardowa procedura jeśli chodzi o Chiny, gdzie testuje się w ograniczonym środowisku pewne technologie, aczkolwiek w dalszym ciągu te technologie są sprawdzane, a następnie przenoszone na poziom międzynarodowy.
Mówiąc o technologii, spójrzmy na dwa aspekty, jeżeli chodzi o pandemię, o wychodzenie z niej. Poruszając temat sprzedaży online – w związku z tym, że osoby, które do tej pory chodziły na zakupy miały tę możliwość dość ograniczoną i musiały zacząć korzystać z zakupów online. Nagle osoby, które zupełnie nie korzystały z Internetu lub korzystały w ograniczony sposób wyraziły duże zainteresowanie i zaczęły to robić. I tak na przykład w Chinach sprzedaż online, poza dużymi miastami, wzrosła dwa razy szybciej, niż w dużych miastach. Czyli, opierając się na badaniach GfK China, wskazuje się, że ponad 40% klientów dokonuje zakupów zdecydowanie częściej. Rośnie też rynek usług kurierskich. Podobne badania zostały wykonane w Polsce. Są to badania „E-commerce w czasie kryzysu 2020”, przeprowadzone przez Izbę Gospodarki Elektronicznej. Pokazały one, że faktycznie bardzo mocno wzrosły zakupy online. Szczególnie w takich branżach, jak suplementy, leki bez recepty, wszelkiego rodzaju zakupy do domu, czy też pożywienie dla zwierząt. I tutaj okazało się, że grupą, która najszybciej reagowała i najszybciej rosła to osoby w wieku 35-44 lata. Około 38% osób z tej grupy dokonywało zakupów przez Internet, co do tej pory nie miało miejsca. Widzimy, że jeżeli chodzi o korzystanie z Internetu, pojawia się bardzo duża analogia pomiędzy rynkiem chińskim, a polskim. Mimo tego, że dzieli nas bardzo duża odległość, to zmiany naszych nawyków konsumenckich są bardzo zbliżone. Tutaj myślę, że firmy mogą śmiało się z tego uczyć i spojrzeć na te przykłady.
Kolejne takie przykłady to oczywiści praca zdalna. Niewiele osób do tej pory z niej korzystało i było nią zainteresowanych. Nie do końca nam to pasowało, a szczególnie nie pasowało pracodawcom, którzy uważali, że jeżeli pracownik jest w firmie, to może zdecydowanie efektywniej pracować i dużo łatwiej zadbać o bezpieczeństwo – szczególnie jeżeli chodzi o bezpieczeństwo danych, które są dla firmy wrażliwe. Zatem było to oferowane, ale traktowane jako benefit i to w większych przedsiębiorstwach, które uważały, że mogą sobie pozwolić na pracę zdalną. W czasie pandemii w Chinach firmy bardzo szybko przeszły na pracę zdalną, ponieważ nie miały wyjścia. U nas też to miało miejsce. Przedsiębiorstwa bardzo szybko się przygotowały. Oczywiście było to związane z wielką ilością różnego typu problemów, wyzwań, które przed nimi stały, ale udało się to zrobić. Gdybyśmy spojrzeli trochę wcześniej na Chiny, zobaczyli, jak to u nich wygląda, to myślę, że dużo firm byłoby mniej zaskoczonych sytuacją i byłyby lepiej przygotowane. W związku z tym myślę, że firmy, które czują, że nie do końca poradziły sobie w czasie tej pierwszej fali pandemii, że jednak mogły zrobić coś lepiej, mają teraz odpowiedni moment, żeby przygotować się i dostosować oraz – tak samo, jak chińskie firmy – zainwestować w technologie, żeby ich praca mogła być zdalna i bezpieczna – poza kwestiami związanych ze sprzętem, ale też ze względu na cyberbezpieczeństwo. To jest bardzo istotny aspekt w przedsiębiorstwie, zarówno techniczny, softwarowy, ale również ludzki, czyli odpowiednie przygotowanie, przeszkolenie pracowników. Tym razem zbliża się druga fala, może ona dosyć szybko nastąpić. Jeżeli nie nastąpi w ciągu kolejnych kilku miesięcy, to być może nastąpi w przyszłym roku. Przygotujmy się odpowiednio, sprawdźmy procedury, bądźmy gotowi tak, żeby wszystko funkcjonowało.
Kolejna sprawa to wykorzystanie odpowiedniego typu narzędzi do komunikacji w ramach zespołu. To też jest ważne. Do tej pory nie wszystkie przedsiębiorstwa korzystały z różnego typu komunikatorów, które można by było użyć w firmie do komunikacji, do szybkiej łączności z pracownikami. To się zmieniło i jest dużo ciekawych rozwiązań. Bardzo dobrze byłoby je zaimplementować. To samo miało miejsce w Chinach. Tam oczywiście pojawiły się takie aplikacje, jak WeChat Work czy Ding Talk z Alibaby. Te narzędzia są bardzo fajne, rozwinięte. Umożliwiają wspólną pracę. Oczywiście są też inne aplikacje dostępna na rynku europejskim, z których możemy śmiało korzystać.
Kolejnym aspektem technologicznym było wdrożenie wszelkiego typu oprogramowania do wideokonferencji. Do tej pory nie było to w Polsce zbyt mocno użytkowane, a nagle okazało się, że skala wykorzystywania tych narzędzi jest olbrzymia. W związku z tym pojawiły się różnego rodzaju problemy. Szczególnie dotyczące bezpiecznego korzystania z tych narzędzi. I tutaj myślę, że trzeba korzystać z tych chińskich doświadczeń, że zespoły muszą być odpowiednio przygotowaneMuszą wiedzieć, w jaki sposób z tych narzędzi bezpiecznie korzystać. Oczywiście nie zapominajmy, że jeśli w czasie tych wideokonferencji wypowiada się wiele różnego typu tajemnic związanych z firmą, to trzeba to w odpowiedni sposób zabezpieczyć. Tutaj też uczmy się na tych chińskich przykładach tego, że cyberbezpieczeństwo – szczególnie w tych rozmowach – ma wysoki priorytet. Myślę, że polskie przedsiębiorstwa powinny być bardzo mocno wyczulone na punkcie korzystania z tego typu narzędzi.
Krzysztof CIESIELSKI:
Zwłaszcza, że tak, jak powiedziałeś, to jest coś, co nie było do tej pory wykorzystywane. W okresie pandemii nastąpiło wzmożone użytkowanie tego typu narzędzi. Ja osobiście sam pamiętam, że jednemu z amerykańskich dostawców przypięto łatkę, że jego rozwiązanie – mimo, że popularne – wcale nie jest bezpieczne. To ciekawe, co mówisz, idźmy dalej w takim razie. Czy wszystkie firmy są w stanie szybko poradzić sobie z wyjściem z kryzysu?
Sebastian GOSCHORSKI:
Oczywiście to wszystko zależy od branży. Są branże, które sobie poradzą bardzo dobrze w czasie wszelkiego typu pandemii i innych sytuacji kryzysowych. Są też takie, które poradzą sobie słabo. Branże, które najlepiej sobie radzą – i tutaj mamy też przykład chińskich przedsiębiorstw – to te z sektora IT. Po pierwsze, są bardzo dobrze przygotowane do pracy zdanej, bo tak de facto w branży IT pracuje się na całym świecie. To nie jest tak, że tylko w Polsce to tak wygląda. Są też branże, które tworzą wszelkiego rodzaju rzeczy związane z e-commerce, czyli np. sklepy internetowe. Tutaj trzeba pamiętać, że bardzo dużo sklepów internetowych powstało właśnie teraz, kiedy okazało się, że to jest często jedyny kanał sprzedaży, jaki dane przedsiębiorstwo ma. Te branże poradzą sobie bardzo dobrze, powiedziałbym, że świetnie. To też firmy, które są bardzo dobrze zabezpieczone od strony kapitałowej z uwagi na to, że zawsze są przygotowane na sytuacje, że być może dany projekt skończy się trochę wcześniej, niż przewidują lub że może się nie pojawić nowy projekt i muszą te zasoby finansowe mieć. Takie branże są dobrze przygotowane zarówno w Chinach, jak i w Polsce.
W Chinach odnotowano też, że bardzo dobrze poradziły sobie także – oprócz oczywiście IT – branże związane z usługami medycznymi. Co jest bardzo ciekawe, ponieważ branża medyczna głównie kojarzy nam się z wizytą u lekarza. Te wizyty z powodu różnych obostrzeń były utrudnione. Okazało się, że usługi związane z telemedycyną bardzo mocno w Chinach poszybowały. Dużo osób korzystało z wszelkiego typu porad. Być może nie takich stricte związanych z bardziej skomplikowanymi przypadkami, ale takich szybkich, np. „OK, mam takie objawy. Czy nie powinienem udać się do lekarza? Czy nie powinienem pójść na jakieś badanie?”. Te usługi dosyć mocno wystartowały i myślę, że gdyby nastąpiły kolejne fale, to one znowu będą na topie.
W Chinach był odnotowany też przyrost w momencie, kiedy następował powrót do normalności. Okazywało się, że w takich branżach, jak usługi medyczne następował praktycznie natychmiastowy wzrost – w ciągu miesiąca lub nawet w krótszym okresie – o 12% w porównaniu do poprzednich okresów. Myślę, że jest dosyć dobrym sygnałem dla nas, że faktycznie są takie branże, które są odporne i sobie świetnie poradzą.
Oczywiście mamy też branże, które sobie bardzo słabo poradziły i w dalszym ciągu odczuwają problemy. I niestety czekają one na rozwój sytuacji. Chociażby branże związane z podróżami. W Chinach, jeśli chodzi o wycieczki zagraniczne, sprzedaje się je dopiero na przyszły rok. Czyli w Chinach raczej nie zakładają, że bardzo szybko nastąpi jakaś poprawa, która umożliwi np. wycieczkę do Paryża, do Londynu, czy tez wycieczkę do Warszawy. Tu zakładane jest, że raczej to jest w przyszłym roku, aczkolwiek te biura podróży reklamują swoją ofertę i sprzedają ją. Są tacy, którzy to kupują. Jednak trzeba utrzymać osoby, trzeba utrzymać biuro, więc takie rzeczy mają miejsce. Tam trochę lepiej sprzedają się wycieczki lokalne, czyli wszelkiego typu podróże po Chinach w ramach urlopu. Chiny to olbrzymi kraj, więc możliwości jest bardzo dużo. Jakby nie patrzeć, sektor jest mocno dotknięty. Patrząc na to, co się działo w Chinach, raczej bym nie wróżył, że w Polsce to szybko powróci do jakiejkolwiek normalności. Raczej bym stawiał, że będzie to w przyszłym roku, kiedy już będziemy bardziej świadomi tego, w jaki sposób zachowywać się wobec koronawirusa, w jaki sposób z nim żyć, ale też pojawią się szczepionki, które pozwolą szybciej wyjść z choroby.
Jeżeli dana firma ma taką możliwość, to bardzo dobrze jest spojrzeć sobie na jej odpowiednik w Chinach. W jaki sposób ta chińska firma się przygotowała, co zrobiła, jaki miała marketing. Jest to bardzo interesujące, np. promocje w Chinach nowych telefonów komórkowych czy nowych samochodów. Do tej pory odbywało się to w czasie olbrzymiej gali, gdzie znajdowały się dziesiątki tysięcy osób, a teraz odbywa się to on-line. Pojawiły się rzeczy, które u nas w Polsce powoli zaczynają mieć miejsce, czyli wszelkiego rodzaju imprezy on-line, gdzie można dokonać zakupu prezentowanych w Internecie rzeczy. To jest bardzo popularne i jest to taki rodzaj kanału sprzedaży np. w branży odzieżowej. W Polsce jeszcze tego nie widziałem na większą skalę. Są niewielkie próby robienia czegoś, ale być może byłoby to ciekawe dla większych firm, żeby jednak czegoś takiego spróbować. Tych przykładów płynących stamtąd jest mnóstwo. Jest to bardzo ciekawe. Myślę, że zarządy firm powinny sobie to bardzo dokładnie przejrzeć, przeanalizować, czy faktycznie nie jest lepiej skorzystać z doświadczenia firm i osób, które daną sytuacje przeszły, czy próbować na nowo samemu coś zrobić.
Krzysztof CIESIELSKI:
Sebastianie, masz bardzo dużo do czynienia z biznesem chińskim. W tym – miedzy innymi – z firmami rodzinnymi. Chciałbym Ciebie zapytać, czego– patrząc na sytuację, jaką mamy na rynku – możemy nauczyć się od chińskich firm rodzinny w związku z koronawirusem?
Sebastian GOSCHORSKI:
Zacznijmy przede wszystkim od tego, że firmy rodzinne w Chinach mają dość zbliżony profil do firm rodzinnych w Polsce. Zarówno w Chinach, jak i w Polsce, kiedy prowadzone są badania dotyczące tego, w jaki sposób i jak długo firma jest w stanie przetrwać, gdy np. nie może prowadzić swojej podstawowej działalności i zaczyna brakować gotówki wychodzi na to, że około 80% biznesów wyczerpuje zapasy gotówki w ciągu pierwszych 3 miesięcy. Także zarówno polskie, jak i chińskie firmy są w bardzo podobnej sytuacji jeżeli chodzi o zasoby finansowe i możliwości długoterminowego przeczekiwania wszelkiego typu pandemii, czy też innych niekorzystnych dla nich scenariuszy, które mają miejsce. Tutaj istotne jest spojrzenie na chińskie firmy, jak one sobie poradziły. Oczywiście w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z pomocą ze strony rządu. Strona rządowa starała się takie biznesy wesprzeć najbardziej, jak to jest możliwe, ponieważ one są istotną częścią gospodarki, istotną częścią tworzenia naszego produktu krajowego brutto. I tutaj myślę, że warto by było popatrzeć na takie elementy, które były bardzo widoczne i o których bardzo mocno dyskutowano. To przede wszystkim jest wymyślenie bądź też zaktualizowanie planu dotyczącego sukcesji. Planu co w przypadku, gdy, np. osoba zarządzająca firmą, czyli senior rodu zachorował, co, gdyby osoby kluczowe dla przedsiębiorstwa np. stwierdziły, że już nie chcą dalej pracować, w jaki sposób odbędzie się sukcesja, jak to zrobić w sposób bezpieczny. W Chinach było sporo rozmów na ten temat, co w takiej sytuacji należy zrobić. Myślę, że polskie firmy tez powinny tutaj mocno nad tym tematem zastanowić.
Kolejną kwestią jest sprawdzenie tego, czy ten cały biznes jest nam potrzebny. Czyli co jest jego częścią korową, która powinna zostać, a co ewentualnie można sprzedać. I ewentualnie zastanowić się, czy nie trzeba połączyć się z większym podmiotem. Czy na przykład nie postawić na ekspansję międzynarodową. Tutaj wyszła bardzo ciekawa rzecz i Chińczycy bardzo mocno to dostrzegli. Widzimy to na przykładzie ilości zapytań, które my dostajemy jako firma. Jednak ta dywersyfikacja geograficzna jest istotna. Jest to bardzo ważne, że jeżeli jesteśmy dostawcą dla dużej firmy, to warto jednak mieć plan B na wypadek, gdyby w danej lokalizacji nie można było prowadzić produkcji, a w dalszym ciągu trzeba dostarczać zgodnie z umową jakieś produkty czy półprodukty do produkcji samochodów, czy też do produkcji jednego typu rzeczy. Tutaj zrobił się taki istotny i gorący temat w Chinach. Jest bardzo dużo rozmów na ten temat i ta dywersyfikacja geograficzna jest już istotnym elementem. Tu, powiem szczerzę, upatruję duże możliwości, szczególnie dla Polski. Siłą rzeczy i ze względu na sytuację geopolityczną, Chiny bardzo mocno patrzą na Europę i możliwości tego, w jaki sposób mogą tu zainwestować. Zarówno możliwości inwestycji, łączenie sił z jakimś polskim przedsiębiorstwem, ale też tworzenie takich inwestycji od zera, inwestycji greenfieldowych. Myślę Krzysztofie, że jest już temat dla Ciebie bardziej.
Krzysztof CIESIELSKI:
Tak. Do tego jeszcze wrócimy, ale pociągnijmy wątek koronawirusa i tego, co może się wydarzyć za chwilę. Wszyscy chyba wiedzą. To nie jest tajemnicą, bo o tym się mówi w szeroko pojętych mediach, że będzie prawdopodobnie druga fala wirusa. Ona będzie w Polsce, w Europie, ale przede wszystkim też w Chinach. Pamiętajmy, że zgodnie przekazem, który jest nam dostarczany, to Chiny są tym miejscem, z którego koronawirus wyszedł, gdzie się na początku pojawił. Ta druga fala tam też się prawdopodobnie pojawi.
Czy mógłbyś powiedzieć, jakie wnioski tutaj płyną w związku z drugą falą? To już jakby ma miejsce w Chinach. Teraz jest pytanie, jakie wnioski płyną dla nas, dla polskich przedsiębiorców?
Sebastian GOSCHORSKI:
Główny wniosek, który płynie z obecnej sytuacji i z tego, że ta druga fala się w Chinach pojawiła (na ograniczoną skalę), firmy, które najlepiej ją znoszą, to te, które odpowiednio się przygotowały. Tak samo jak to było z pierwszą falą, kiedy osoby i firmy, które się przygotowały super sobie poradziły z powrotem do normalności. Bardzo szybko uruchomiły produkcję w pełnym zakresie i bardzo szybko powróciły do sprzedaży.
Z drugiej strony, bardzo istotne jest też, że firmy, które wykazały się spokojem, czyli te, które nie wykazały takich aspektów paniki, poradziły sobie genialnie. Przede wszystkich przykład płynie z firm sprzedażowych, gdzie w momencie pojawienia się pierwszej fali często takim klasycznym zachowaniem było zwolnienie dużej ilości osób, przede wszystkim sprzedawców, bo nie będzie komu sprzedawać, to po co nam ci sprzedawcy. No i okazało się, że pandemia się skoczyła. Ludzie na nowo ruszyli na zakupy. I teraz pojawił się taki problem, że nie ma osób, dzięki którym można było sprzedawać. Nie ma handlowców, nie ma osób do sprzedaży. No i co wydarzyło się w Chinach? Otóż firmy, które na nowo chciały zatrudniać znalazły się na wszelkiego typu forach dyskusyjnych, czy też czarnych listach pracodawców, gdzie wręcz mówiono, że „jak wybuchała pandemia to ta firma zwolniła wszystkich, nawet nie porozmawiali z nami. Nie polecam!”. I tu okazało się, że dużo osób przeczytało i stwierdziło, że faktycznie nie chcę pracować dla takiej firmy, ale w takiej, , gdzie jest dobra komunikacja i gdzie firma jest w stanie wspólnie z pracownikiem przeczekać, aż sytuacja się uspokoi. I tu myślę, że to jest taki bardzo ważny wniosek. Ten spokój jest bardzo istotny. Spokój, przemyślenie sytuacji i nie wykonywanie pochopnych ruchów. I tu przyda się plan. Jeżeli ktoś ma porządny plan to myślę, że jest w stanie wygrać. Tutaj uważam, że polskie firmy powinny z jednej strony przygotowywać się tą drugą falę, mieć świadomość, że takie coś może nastąpić. Jeżeli nie nastąpi to super, ale w razie czego jesteśmy gotowi. Z drugiej strony traktujemy bardzo fair pracowników. No i jeżeli jest sytuacja, że musimy obciąć pensje lub też zwolnić, to jasno mu komunikujemy dlaczego akurat na takie działanie się zdecydowaliśmy. Myślę, że to są te dwie podstawowe rzeczy, które są istotne.
Krzysztof CIESIELSKI:
Mówiłeś też o tym, że bardzo ważne dla Chin, dla Chińczyków, dla chińskich przedsiębiorców jest to, żeby zachować przede wszystkim kontynuację działalności. To jest tak, że jeżeli nie mogą, czy też pojawiają się jakiekolwiek warunki, które uniemożliwiałyby im prowadzenie działalności we własnym kraju, szukają opcji rozwinięcia tej działalności poza jej granicami?
Myślę, że warto by było porozmawiać na ten temat, jak wygląda kwestia inwestycji zagranicznych prowadzonych przez chińskich przedsiębiorców poza granicami Chin. Jesteśmy w okresie po pandemii i wydaje się, że to jest ten moment, kiedy warto zrewidować rynek i zobaczyć, co się będzie działo pod kątem inwestycyjnym.
Sebastian GOSCHORSKI:
Jeśli pozwolisz, to chciałbym nawiązać jeszcze raz do tematu związanego z dywersyfikacją geograficzną, ponieważ tutaj rynek chiński wręcz jest zachęcany przez rząd do tego, żeby przyjrzał się, jakie są możliwości inwestycyjne, gdzie można zainwestować, w jaki sposób można też dywersyfikować pod względem geograficznym swoją produkcję nie tylko ze względu na klientów, ale ze względu na pewnie bezpieczeństwo związane z tym wszystkim co się dzieje.
Powiedz mi Krzysztofie, czy z Twojego punktu widzenia, jeśli pojawi się chiński inwestor, czy pojawi się jakaś firma, która by chciała zainwestować w Europie, np. firma rodzina, która ma szeroki wachlarz firm w swoim portfolio, chciałaby dokonać takiej inwestycji, to powiedz mi, jakie branże potencjalnie mogą być ciekawe dla takiego inwestora?
Krzysztof CIESIELSKI:
Powiem tak. Chińczycy są przede wszystkim znani z tego, że to, co ich interesuje, to są grube tematy. Do tych grubych tematów najczęściej zaliczamy oczywiście te infrastrukturalne itp. Wszystko to, co jest duże, o dużej wartości, dla inwestorów z Chin wydaje się, że jest interesujące, zwłaszcza, jeżeli to są inwestycje oparte na aktywach. Czy tak jest w rzeczywistości, czy jednak sytuacja wygląda trochę inaczej – kilka słów o tym zaraz powiem. To też jest ciekawy wątek. Jeżeli przyjrzeć się inwestycjom, które rzeczywiście miały miejsce tutaj w Polsce w kilku ostatnich latach, to ten obrazek wygląda trochę inaczej, niż można by było się spodziewać. Dużo nie trzeba mówić. W latach 2016/2017 chińskie firmy wydawały około 100 mld dolarów rocznie na przejęcia i budowanie biznesu w Europie i Ameryce Północnej. I to było trochę niepokojące. Był bardzo duży, skokowy powiedziałbym, wzrost inwestycji. Tego się bardzo obawiano. Teraz jak spojrzeć na to z obecnej sytuacji to mamy istotny spadek. To jest bardzo ciekawe, bo wydaje się, że jednak Chińczycy szukają, przejmują, inwestują. Zaraz powiem też o obostrzeniach prawnych, które w związku z tym strachem się pojawiły. Tymczasem okazuje się, że nic, czego się bano do tej pory, nie miało miejsca. W 2019 roku ta chińska ofensywa inwestycyjna mocno wyhamowała. Tak, jak mówiłem przed chwilą, 100 mld dolarów inwestycji w Europie i Ameryce Północnej w latach 2016/2017, tak w latach 2019 to było zaledwie 20 mld dolarów. Ja wiem, to jest nadal dużo, ale spójrzmy, jaka jest różnica. To jest istotny spadek. Teraz trzeba by było się chwile zastanowić, dlaczego się tak wydarzyło. Kto tak naprawdę to zatrzymał? To jest też ciekawe. Bo jeżeli by się przyglądać dokładnie sytuacji z lat 2016/2017 to urosła taka wizja, że Chińczycy, chiński inwestor, przejmie właściwie wszystko. To miało swoje powody, ale można powiedzieć, że to były swego rodzaju anomalia. To były naprawdę duże inwestycje w tych latach. Natomiast teraz, patrząc z perspektywy ostatnich 10 lat, poziom inwestycji chińskich w Europie czy Ameryce Północnej w zasadzie wrócił do normalności. Mniej więcej na poziomie 20 mld dolarów rocznie, wcześniej ten poziom inwestycji się, ze tak powiem, lokował.
Co spowodowało, że te inwestycje wróciły do normalności? Tak naprawdę mamy kilka elementów. Bo z jednej strony chiński rząd w tamtym czasie, mówię o latach 2016/2017, bardzo zachęcał do tego, żeby inwestować poza krajem. W pewnym momencie rząd zaczął się jednak przyglądać temu co się dzieje poza krajem, w co inwestorzy z Chin inwestuję. Można było przecież w tamtym okresie zauważyć przedziwne sytuacje, że inwestor z Chin może kupić wszystko, nawet po zawyżonej cenie. To miało swoje uzasadnienie. Inwestorów głównie interesowało wyniesienie kapitału poza Chiny. To jest jednym z powodów, który spowodował, że te inwestycje chińskie bardzo mocno zostały ograniczone. To jest tak, że władze Chin zaczęły się temu przyglądać i w pewnym momencie stwierdziły, że tak nie może być. W związku z czym nastąpiło wyhamowanie fali przejęć.
Co więcej, jak ktoś obserwuje sytuację na rynku międzynarodowym, to widzi wyraźnie, że w ostatnich latach mamy do czynienia tak naprawdę z bardzo dużym nasileniem – że tak powiem – napięcia pomiędzy największymi mocarstwami na świecie. Jest to USA i właśnie Chiny. To też wpływa na to, że strona chińska ogranicza swoje inwestycje chociażby właśnie w Stanach. Rykoszetem dostaje się Europie, gdzie – jak wiemy – Amerykanie mają swoich inwestycji bardzo dużo. Mało tego, ostatnio dosyć głośny temat w Hongkongu, dotyczący tego, co przyczyniło się w dużym stopniu do narracji, która negatywnie wpływa na ten kapitał chiński.
Z drugiej strony w ostatnim czasie, chociażby w Polsce, jesteśmy na etapie kryzysu. Mamy pandemię, pojawiają się też niekorzystne przepisy. Ja powiem tak – osobiście tego do końca nie rozumiem. Dlatego, że tak, jak powiedziałem, przeglądając statystyki widać, że poziom inwestycji ze strony chińskiej na pewno nie wzrasta. Wręcz odwrotnie. On się kurczy, ale tak, jak powiedziałem, można uznać to za pewien poziom normalności. Tymczasem pojawiają się ze strony rządu przepisy, które jeszcze bardziej to ograniczają. I to jest coś, czego do końca nie rozumiem. Gdyby to było coś naprawdę dużego, że rzeczywiście inwestorzy z Chin wykupują Polskę od zachodu po wschód, to może i miałoby to jakieś uzasadnienie.
Natomiast wracając do branż, to rzeczywiście tak, jak powiedziałem, inwestorzy chińscy są zainteresowani infrastrukturą. To jest coś, co przede wszystkim ich interesuje. Patrząc po statystykach, ostatnio tego nie robią. Chociażby w 2019 roku nie dominowały branże infrastrukturalne, ale tak naprawdę dobra i usługi konsumpcyjne. Mało tego, jeżeli przyjrzeć się jeszcze bardziej szczegółom, to tak naprawdę miała miejsce niewielka liczba transakcji. Kilka z nich o bardzo dużej wartości. Jeżeli przyjrzeć się tym szczegółom, że o ile tych inwestycji było kilka, to one w całości są zdominowane przez jednostkowe transakcje. To jest tak, że na ileś przeprowadzonych transakcji 46% to była jedna duża transakcja z tego wszystkiego. Więc to nie jest tak, że inwestorzy z Chin dzisiaj przychodzą i wykupują wszystko. Oni też patrzą na inwestycje ze swojej perspektywy. Patrzą, czy to się im opłaca i czy w ogóle ma to sens. To nie jest ta narracja, która była jeszcze kilka lat temu, gdzie wykupujemy wszystko, byle tylko kupić. Ja sam miałem okazję doświadczyć inwestycji chociażby w akademik, co jest przedziwną inwestycją, ale takie czasy były. Dzisiaj one się trochę zmieniły.
Sebastian GOSCHORSKI:
Patrząc na chińskich inwestorów, to przede wszystkim zauważalnym trendem jest to, że pojawiają się greenfieldowe projekty. Bardzo często chińskie firmy przyjeżdżają do Polski, oglądają, rozglądają się co się dzieje. Co ciekawe, Ci inwestorzy nie patrzą wyłącznie na Polskę, jako Polskę, ale patrzą na cały region. Przeglądają, szukają, trochę taki konkurs piękności robią, gdzie będzie im łatwiej i lepiej taką inwestycję dokonać. Te inwestycje są przede wszystkim związane z tym, że pojawiają się w Europie ciekawe projekty, chociażby budowa fabryki Tesli pod Berlinem. Siłą rzeczy Tesla bardzo mocno polega na kooperantach z Chin. Oni tutaj muszą się pojawić. Oczywiście oni mogą wybrać Polskę, mogą Czechy, Słowację, Węgry. Nie jest to powiedziane. Często są to na tyle skomplikowane rzeczy, że ten koszt logistyczny nie jest już tak istotny. Natomiast istotne jest to, że dany produkt lub półprodukt został wytworzony na terenie Unii Europejskiej. Tu myślę, że takich projektów pojawi się więcej. Tych zapytań jest trochę. Oczywiście nie są to proste procesy. One chwilę trwają. Dużo zależy od tego, na ile Państwo będzie chciało wspierać tego typu inwestycje. Tutaj też z punktu widzenia inwestora to wsparcie jest bardzo istotne. Bardzo istotne są tez inne aspekty, takie, jak cena ziemi, czy cena roboczo-godziny. Tutaj myślę, że trochę tego jest, dlatego faktycznie potwierdzam, że nie zawsze to są takie inwestycje, że kupmy już coś, co działa i na bazie tego coś większego. Tylko jeżeli mamy ograniczone możliwości związane z zakupem istniejących polskich przedsiębiorstw, to może warto zastanowić się i stworzyć coś na nowo. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o infrastrukturę to tych projektów faktycznie nie ma zbyt dużo. To jest o tyle ciekawe, że akurat w Polsce te duże firmy chińskie zajmujące się infrastrukturą nie za bardzo się pojawiły. A jak się pojawiły, to bez sukcesów, o czym wszyscy pamiętamy. Natomiast bardzo intensywnie działają w naszym regionie. Bardzo często ja osobiście w czasie swoich podróży miałem do czynienia i widziałem inwestycje na przykład w Izraelu, gdzie budowana jest linia metra w Tel Avivie. Robi to chińska firma. W Gruzji bardzo dużo projektów budowlanych związanych z odbudową kraju jest realizowanych przez chińskie firmy. One są, ale tak nie do końca czują polski rynek.
Krzysztof CIESIELSKI:
No tak, tylko pytanie, czy to jest inwestycja realizowana przez chińskiego inwestora i jest to jego inwestycja, czy jest to tak, jak powiedziałeś, tylko realizacja prac?
Sebastian GOSCHORSKI:
No tak, to jest do zastanowienia się. Tych realizacji prac jest więcej. Nie do końca może zawsze widać. Np. w Świnoujściu budowany jest najdłuższy tunel, który ma połączyć wyspę z lądem. Wiertło na tę budowę dostarczane jest przez chińską firmę. To jest olbrzymie wiertło warte kilkadziesiąt milionów złotych. Jest to bardzo zaawansowany technologicznie produkt.
Pojawiają się też inne dosyć ciekawe projekty, ale faktycznie tutaj zaangażowanie nie jest zbyt wysokie, jeżeli chodzi o projekty związane z infrastrukturą. Doświadczenie z rozmów, które ja prowadzę podpowiada mi, że tu też jest problem związany z tym, że do Polski nie za bardzo można się dostać ze względu na to, że ruch lotniczy został de facto zawieszony. Patrząc na to, w jaki sposób Chińczycy pracują, inwestują, oni jednak chcieliby mieć możliwość pokazania się tutaj, zobaczenia inwestycji, porozmawiania z kluczowymi osobami. Jeżeli tego nie ma, to też z ich punktu widzenia są dużo mniej zainteresowani jeżeli chodzi o przeprowadzenie tego typu rzeczy. Nie da się tego zrobić przez wideokonferencje. Trzeba fizycznie się pojawić.
Krzysztof CIESIELSKI:
Dokładnie. Ja też jak zastanawiam się nad tematem chińskich inwestycji, to nie da się tego ocenić przez pryzmat kilku miesięcy, podczas tego okresu, kiedy występuje pandemia. Zastanawiam się zazwyczaj, czy rzeczywiście to jest tak, że fala tych chińskich inwestycji do Polski już dotarła. Powiem wprost. Patrząc na statystyki z ostatnich dziesięciu lat wstecz, to wydaje się, że nie. I dlatego mówiłem też o przepisach, które się teraz pojawiają, blokujących dodatkowo możliwości inwestycyjne ze strony inwestorów spoza europejskiego obszaru gospodarczego. Zastanawiam się, czy to jest tak, że inwestor z Chin już wykupuje Polskę. Jak tak patrzę na statystyki, to wydaje się, że nie. Co tu dużo mówić.
W 2019 roku wg oficjalnych danych wychodzi na to, że Chińczycy zainwestowali około 30 mln dolarów. Czy to jest dużo, czy to mało = to zależy, jak na to spojrzeć, ale trzeba by było pójść dalej i zobaczyć, czy rzeczywiście Polska jest na radarze inwestycyjnym chińskich inwestorów. Biorąc pod uwagę inne dane widać, że chyba niekoniecznie. Okazuje się, że najwięcej inwestycji ze strony chińskich inwestorów Uni Europejskiej to przede wszystkim inwestycje, które są realizowane w Wielkiej Brytanii, czy w Niemczech. Tam odpowiednio mamy 55 mld dolarów inwestycji, jeśli chodzi o Wielką Brytanię. Niemcy to 26 mld dolarów realizowanych inwestycji, a tymczasem w Polsce na koniec 2019 roku było to niecałe miliard dolarów. To jest olbrzymia równica, przepaść. Należałoby się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Tak, jak powiedziałem, ja nie czuję, żeby Polska była wyprzedawana przez chiński kapitał.
Sebastian GOSCHORSKI:
Myślę, że to wszystko jest przed nami. Jest dużo takich aspektów związanych z promocją naszego kraju oraz zmianą sposobu myślenia, że jednak chińskie przedsiębiorstwa mają sporo ciekawych produktów, pomysłów i są w stanie wnieść nowe spojrzenie na wszelkiego typu procesy gospodarze. Do momentu, kiedy bardziej nie otworzymy się na możliwości z ich strony, to nam to trochę ucieka. Rozmawiając na ten temat, to rynek węgierski – bo często jako Polska porównujemy się do Węgier – ja uwielbiam patrzeć na ten rynek, szczególnie jak to się rozwija w zakresie technologicznym. Dużo rozwiązań, które my obecnie mamy w podatkach jest tak naprawdę wzięte z rynku węgierskiego. Węgry bardzo mocno otworzyły się na inwestycje z Chin. Dobitnym faktem jest to, że centrala na region chińskiego banku Bank of China jest właśnie tam ulokowana. Tych dużych inwestycji jest sporo. Mamy też trochę pracy do zrobienia w promocji naszego regionu. Oprócz tego, że zniechęcamy wszelkiego typu przepisami, to może też warto pomyśleć o tym, żeby jednak zachęcić, by te firmy się u nas pojawiły, żeby u nas inwestowały. Pomimo tych ograniczeń jakieś sposoby i możliwości inwestycji w dalszym ciągu są. Te korzyści mogłyby być obustronne.
Krzysztof CIESIELSKI:
Dokładnie. Tym bardziej, że trzeba jeszcze spojrzeć też na to, co się aktualnie dzieje. Tutaj też dużo wnosi współpraca PAIH’u ze stroną chińską. Przecież to jest tak, że to jest instytucja, która bardzo mocno pomaga w prowadzeniu inwestycji ze strony chińskiej. W tym momencie chociażby są realizowane cztery takie inwestycje. Czy one są duże, czy nie to jest trudne pytanie. To tak naprawdę wydaje się, ze narracja, którą się słyszy na rynku jest taka, że to są olbrzymie projekty. Tymczasem jeżeli spojrzeć na to, co rzeczywiście się dzieje, to jest raptem kilka milionów euro. To już nie robi takiego wrażenia. Tutaj trzeba by się zastanowić, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Słyszymy, że chiński inwestor ma dużo pieniędzy, że to bardzo rozwinięty kraj ze świetnym systemem zarządzania. Tymczasem w Polsce na rok 2019 inwestycje realizowane z PAIH’em to było tylko 6 mln euro. Czy to dużo? Chyba niekoniecznie.
Sebastian GOSCHORSKI:
PAIH zmienił trochę swoją rolę. Bardziej też stara się promować polskie firmy za granicą. Patrząc na ostatnie targi w Cantonie, które były wirtualnymi targami, ale miałem przyjemność w nich uczestniczyć, to sporo polskich przedsiębiorstw właśnie za sprawą promocji ze strony PAIH’u pojawiło się na tych targach.
Krzysztof CIESIELSKI:
Jasne, to jest oczywiste, bo rzeczywiście chociaż te informacje, które ja mam, mówią wprost, że wartość inwestycji w ogóle, która jest gdzieś tam rozpatrywana, jest o wiele wyższa. To jest około 2,2 mld euro. To jest bardzo dużo, ale zobaczmy ile rzeczywiście się zrealizowało. To są naprawdę niewielkie kwoty w stosunku do tego, co jest planowane czy zaczęte.
Sebastian GOSCHORSKI:
Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości, kiedy loty zostaną odblokowane i będzie można swobodnie przemieszczać się po Europie, będziemy mieli do czynienia ze wzrostem zainteresowania i zwiększenia ilości zapytań i inwestycji na rynku polskim. Faktycznie tak, jak mówisz, na ten moment nie jest ich za dużo. Dużo się dzieje w kwestii zapytań, natomiast finalnych realizacji inwestycji nie jest aż tak wiele.
Krzysztof CIESIELSKI:
Oczywiści, bo Polska ma do zaoferowania bardzo dużo inwestorom zagranicznym. Jest świetnie skomunikowana. My jesteśmy w centrum Europy, jakby nie patrzeć. Polska gwarantuje dostęp do rynku unijnego. Jest w miarę relatywnie tanim krajem pod kątem siły roboczej, a jednocześnie wykształconej kadry. Atutów mamy bardzo dużo. Trzeba by było się tylko zastanowić, dlaczego ten chiński kapitał do tej pory omija Polskę. Tutaj moim zdaniem wydaje się, że brakuje nam tych rzeczy, których chiński inwestor przede wszystkim do tej pory szukał, a mianowicie znanych marek, które sią pożądane, czy zainwestowanych technologii. Mamy duży potencjał w narodzie. Przybywa nam rozwiniętych start up’ów, technologii również, więc ja uważam, że wszystko jest na dobrej drodze.
Sebastian GOSCHORSKI:
Reasumując naszą dzisiejszą rozmowę, myślę, że należy zaznaczyć że przede wszystkim możemy bardzo dużo nauczyć się od naszego chińskiego partnera. Chiny mają sporo do zaoferowania, sporo rzeczy już przerobiły u siebie. Po co doświadczać i testować na sobie, skoro to już zostało przetestowane? Skoro dobre metody wyjścia z sytuacji kryzysowych, z sytuacji po pandemii zostały już przetestowane? Po prostu skorzystajmy z nich. Druga sprawa, spójrzmy na to, że rynek chiński, mimo tego co nam się wydaje i trochę takiej obiegowej opinii, że to jest taki kraj, który nie jest zbytnio technologicznie rozwinięty, to jednak wygląda to zupełnie inaczej. Chiny są bardzo mocno rozwinięte. Bardzo dużo rzeczy, o których u nas się dopiero mówi, czy rozwiązania chmurowe, czy rozwiązania dotyczące blockchain’a, czy sztucznej inteligencji, to tak naprawdę w Chinach coś, co już funkcjonuje. To są liderzy, jeśli chodzi o rozwój. Szczególnie na przykład przy sztucznej inteligencji, gdzie obok Stanów Zjednoczonych jest to rynek numer dwa jeśli chodzi o ilość projektów szczególnie badawczych, które są realizowane na terenie tego kraju. Także patrzmy na to i uważnie przyglądajmy się, bo myślę, że sporo można się nauczyć. Jeżeli chodzi o formy sprzedaży czy formy dotarcia do klientów, też sporo rzeczy można tam zobaczyć. Można dużo tych rozwiązań, które są tam stosowane przenieść na polski rynek. Trzeba tylko mieć trochę odwagi, żeby spróbować i zobaczyć, na ile nasz rynek jest już gotowy, żeby te rzeczy zostały u nas wprowadzone.
Kolejna sprawa, pamiętajmy, że z każdego kryzysu można wyjść jak się tylko odpowiednio do tego przygotuje. Natomiast jeżeli chodzi o chińskie inwestycje w Polsce, to mimo tego, że mamy taką trochę sytuację, że dużo się o tym mówi, ale aż tak dużo tych projektów nie ma, to obecnie wygląda na to, że w związku z tą sytuacją, też geopolityczną za Stanami Zjednoczonymi, rynek europejski jest coraz bardzie obserwowany i myślę, ze tych inwestycji pojawi się coraz więcej. Szczególnie patrząc na ilość rozmów czy ilość projektów, które są zgłaszane, które są dyskutowane pod kątem umiejscowienia ich na rynku polskim. Także myślę, że tutaj jest sporo. Z resztą my jako firma mamy China Desk, który takie działania wspiera i obserwujemy, że dosyć sporo się dzieje. Myślę, że jest tutaj sporo optymizmu, aczkolwiek musimy jeszcze chwilę poczekać na to, aby to się u nas zmaterializowało.